LISTOPAD 2016 - TENERYFA, KATALONIA
Poniedziałek, 26 września 2016
Kiedy
Moana w dniu swoich ósmych urodzin powiedziała mi: "Wiesz tatusiu,
dziękuję wam żeście mnie urodzili" łza mi się zakręciła w oku - nawet nie
wie jak trafiła.
Kiedy
dziewięć lat temu, tuż przed wyruszeniem w rejs przez Atlantyk, okazało się, że
Beata jest w ciąży, świat nam się zawalił. W pierwszej chwili wydało nam się,
że cały program na najbliższe lata legł w gruzach. Zwłaszcza mnie - pogodzonemu
już z tym, że nie będę miał dzieci. Ponieważ jednak uznałem, że zrobiłem w
życiu już tak wiele szalonych i dziwnych rzeczy, potraktuję to zaskakujące wydarzenie
jako nową życiową przygodę.
No
i życie stało się jeszcze bardziej wspaniałe, a to dzięki temu, że mam dziś
koło siebie, nie jedną, a dwie kobiety o walorach nadspodziewanych, dających
eksplozję uczuć i ogrom radości. Córka poszła w ślady matki, też jest osobą
pełną optymizmu i miłości, prawdy i uczciwości, no i łagodności niebywałej.
Głupi to ma szczęście.
Urodziny
Moany odbyły się w kręgielni, ku radości nie tylko dzieci, ale i rodziców. Dla
dzieci podnoszone są barierki nie pozwalające spadać kulom do bocznych rynien
co powoduje, że zawsze coś tam się trąci. Dorośli zagrali na zarezerwowanym
przez nas pasie. Dzieci pograły na tyle aby się nie znudzić, zjadły pizzę,
tort, dostały czekoladowe medale i inne łakocie, a Moana wiele prezentów,
między innymi mikroskop. Dorośli rozegrali radosną partię i dokończyli
dziecięce jedzenie. 300 euro to cena
tutejszej tradycji spędzania urodzin czyli cumpleaños. Sto lat Moanko!
JUŻ
OSIEM LAT
URODZINY
W DOMOWYM ZACISZU PRZY KSIĘŻYCU ORAZ GRILLU
Moana
w międzyczasie zrezygnowała z dodatkowych zajęć w postaci tańca współczesnego i
ku naszemu zaskoczeniu postanowiła znów uczęszczać na judo. I chodzi zadowolona
z wyboru dwa razy w tygodniu. Dodając dwa razy tenis i raz chór ma dodatkowe
zajęcia 5 dni w tygodniu. Wystarczy!
MIĘDZYSZKOLNE
SPOTKANIE JUDOKÓW
Już październik
Dziś
ostatni dzień dwutygodniowego pobytu naszych przyjaciół, Ewy i Jaśka, a przy
okazji mojego urlopu. Spędziliśmy razem piękne chwile, przy wspaniałej pogodzie
no i korzystając już z naszego basenu.
W
GÓRACH POGODA CUD
A
W ARONIE POKAZY LUDOWE, DARMOWA ZAGRYCHA I ZABAWA NA CAŁEGO
Po
trzech miesiącach mojej ciężkiej pracy po 11 godzin dziennie (z weekendami
włącznie) dzień przed ich przyjazdem basen napełniono wodą, ruszyła filtracja, pompa
ciepła i w dzień urodzin Ewy, Moana pierwsza zainaugurowała nasz wodny dodatek
do zachwycającego widoku.
Wieczorem
urodzinowego dnia poszliśmy do miejscowej knajpki z wyśmienitym jedzeniem,
takiej gdzie menu jest tylko mówione. Zasiedliśmy na zewnątrz nieopodal stolika
zajętego przez rozbawione towarzystwo. Kiedy sącząc wino zajadaliśmy różne
wspólne przystawki dwóch panów wyjęło z pokrowców gitary i zaczęli grać.
Zamarłem,
jakość wykonania była szokująca, a kiedy przy następnym kawałku po pierwszym
dźwięku utworu "Mediterranean Sundance", który tak świetnie wykonują
w duecie Al Di Meola z Paco De Lucia zacząłem bić brawo uśmiechnęli się do nas
i się zaczęło. Moana wylądowała przy ich stoliku próbując udawać czym się dało
perkusję, Jasiek postawił im kolejkę, później oni nam, a grali już tylko dla
jubilatki Ewy i dla nas aby w końcu akompaniować Jaśkowi do jego pijackiego
śpiewu o murach co to runą. Okazało się, że nasze drapidruty to dwóch
profesorów gitary w konserwatorium, jeden z nich, specjalista od aranżacji,
zagrał nasze "Mury" w wersji tango, samby, reggae i innych. Wieczór
był niebywały, wesoły z niezapomnianą atmosferą. Nawet przypadkowe wywrócenie
przez Jaśka stolika i potłuczeniu szkła nie zepsuło humorów choć... następnego
dnia przechodziliśmy obok knajpki drugą stroną ulicy.
STO
LAT EWUNIU
Cieszyliśmy
się codziennie basenem, ale oczywiście nie wszystko jest w nim skończone,
stolarka aluminiowa jest bez szyb, brakuje tynków i kamiennego gzymsu wokół
basenu, ale co niezbędne działa, z prysznicem, oświetleniem wody i sztucznym
prądem na czele, nie mówiąc o małej ekstrawagancji w postaci białej damy, którą
z Jaśkiem zawiesiliśmy (z trudem) nad wodą, a będącą przestrzenną odbitką
Beaty.
Dla
nas radością było wyzwolenie się wreszcie od notorycznego kurzu i hałasu
towarzyszącemu nam od miesięcy. Dziś,
codzienną przyjemnością jest to, że po przebudzeniu, wprost spod prysznica
lądujemy w basenie i pływamy kilka minut w oczekiwaniu na lepsze czasy, czyli
szyby, które zlikwidują przeciągi, podniosą temperaturę wody i jej otoczenia,
rano nieznacznie przekraczającego 20 stopni (woda 25).
W
czasie robót byłem zbrojarzem, murarzem, tynkarzem, cieślą, hydraulikiem,
elektrykiem, specjalistą od instalacji basenowych, kafelkarzem i na sam koniec
kamieniarzem, przycinającym i kładącym płyty z kamienia wulkanicznego. W
harówce towarzyszył mi murarz Alejandro, który świadom swojego błędu z
kruszywem i trzytygodniowego opóźnienia z tego wynikającego pracował przez ponad
miesiąc sześć dni w tygodniu od 8h00 do 19h00 aby skończyć basen na termin
umówiony z instalatorami basenowej foli PCV.
ARCHITEKT,MURARZ,TYNKARZ,KAFELKARZ,KAMIENIARZ,ELEKTRYK,HYDRAULIK..
INSTALATOR...
CORAZ
BLIŻEJ KOŃCA...
JESZCZE
TYLKO FOLIA PCV, POMPA CIEPŁA, WODA I ... PIERWSZA KĄPIEL!
Przyznam,
że obaj patrzymy z wielką satysfakcją na efekt naszej pracy, a i dobór
materiałów do tego znacznie się przyczynia. Tak jak chcieliśmy z Beatką, różne
tonacje szarości są kontrastem dla zielonego ogrodu otaczającego nas w wodzie,
a pumeksowy kamień na posadzkach nie dość, że jest naturalnie przepiękny, to
mokry jest dalej szorstki.
EFEKT
KOŃCOWY I...
UFF!
GOTOWE.
Tyle
o basenie, był naszym centrum zainteresowania i życiem, powoli stanie się
komfortową radosną codziennością.
Mija
lato, do dziś wprawdzie nie jedliśmy jeszcze wewnątrz domu, ale przyszła
pierwsza ulewa zapowiadająca koniec pory suchej. Założone przeze mnie automaty
podlewające trawnik przestaną działać, zieleń zrobi się żywsza no i na horyzoncie
pojawią się grzybobrania - już się nimi cieszymy.
Odległe
są już wakacje, nasze lipcowe zwiedzanie gór Portugalii i klasztoru Montserrat
nieopodal Barcelony.
DZIWNE
GÓRY MONTSERRAT Z KLASZTOREM KOŁO BARCELONY
ATRAKCYJNE
MIEJSCE
Beatka
i Moana też już prawie zapomniały o wspólnym pobycie z Agnieszką z Poznania w
eleganckim hotelu spa na Węgrzech - pomyśle na pędzenie czasu wraz z
przyjaciółmi mającymi córkę w wieku Moany. Nie był to dla Beaty idealny sposób
spędzania wakacji, ale czegóż to nie robi się dla dziecka - Beata kategorycznie
nie jest hotelowym leżakowcem w all inclusive, a tam nie było za dużo
alternatyw. Piszę prawie zapomniały bo Beata zapamięta ten pobyt na długo -
pogryzień po pluskwach nie uratował nawet przeprosinowy (czytaj darmowy) pobyt
w jeszcze bardziej luksusowym hotelu na Słowacji, gdzie dziewczyny spędziły
dwie noce w drodze powrotnej. Brr.
Pobyt
na kontynencie uratowały Beacie chwile u Ewy i Jaska w górach oraz z rodziną w
Jurze.
WSI
SPOKOJNA...
WSI
WESOŁA. A W PIESKOWEJ SKALE MAMY NOWY ZAMEK - JAK Z KARTONU!
Jesienią
życie wróciło do normy. pod koniec października wykorzystaliśmy przerwę pół
semestralną Moany na krótki i zupełnie niepotrzebny pobyt w naszym polskim domu,
a na początku listopada zakończyliśmy wszelkie basenowe prace.
Zgrało
się to w sam raz z przyjazdem Agnieszki i Irka, którzy otrzymali od nas w
prezencie na ich obopólne 50-te urodziny i dziesiątą rocznicę ślubu
dziesięciodniowy pobyt u nas w formule all inclusive. Pogoda udała się
świetnie, zobaczyli co trzeba, popili miejscowego wina, cały czas zajadając się
rybami i owocami morza. Zostali też zagonieni do pracy przy czyszczeniu
maślaków, których zebraliśmy całkiem sporo. Większość została zamarynowana.
DRZEWA
SMOCZE - ATRAKCJA TENERYFY
Zaraz
po ich wyjeździe pojawił się Jarek z Beatą na wielkim 60-cio stopowym motorowym
katamaranie wyprodukowanym w Polsce przez mojego znajomego, właściciela firmy
Sunreef. Płyną do Saint Martin na Karaibach i postanowili nas odwiedzić.
Jarek
po kilku latach pracy jako przewoźnik jachtów w Sunreef właśnie został
kapitanem na tym katamaranie będącym własnością meksykańskiego milionera, a że
się z nim zakolegował, to żonę i córkę bierze na atlantycką przeprawę. Jarek i
ich córka Paula przepłynęli już kiedyś Atlantyk na naszym Bubu. Spędziliśmy miłe
chwile na ich łódce, znów wróciła atmosfera mariny i jachtów szykujących się do
wielkiego przeskoku. I choć to było moje kiedyś życie patrzyłem dookoła siebie
bez jakiegoś szczególnego żalu. Nawet się tym zdziwiłem.
Jest
26 listopada, pogoda trzyma swoje 24 stopnie w dzień, nocą spada do 16. Wolnym
krokiem idą święta, miasteczka przeobrażają się z wolna zakładając swoje
kolorowe z tej okazji wdzianka. Prócz przyjazdu w połowie grudnia na trzy
tygodnie mojej mamy i kumpli z Paryża niczego nowego na horyzoncie nie widać.
Nuda Panie! I klepanie biedy.
KIEDY
W POLSCE TRWA WALKA, U NAS, W ZABITEJ DECHAMI KATOLICKIEJ HISZPAŃSKIEJ WSI NUDA
- PO KOŚCIELE TYLKO WYSTAWY, POKAZY MODY...
MOANIE
SIĘ PODOBA.
A
POZA TYM NAJTAŃSZY JEST INTERNETOWY TŁUMACZ
Komentarze
Prześlij komentarz